We wrześniu 2019 roku Szwedzka aktywistka klimatyczna Greta Thunberg i 15 innych dzieci złożyło w Organizacji Narodów Zjednoczonych skargę na pięć dużych gospodarek światowych za „ich zdaniem” łamanie praw człowieka przez niepodejmowanie stosownych działań, by zatrzymać pogłębiający się kryzys klimatyczny. Skarga Grety Thunberg została wniesiona niedługo po jej wystąpieniu podczas szczytu klimatycznego Organizacji Narodów Zjednoczonych.

– To wszystko jest złe. Nie powinno mnie tu być. Powinnam być w szkole po drugiej stronie oceanu. A jednak przychodzicie do nas, młodych ludzi, po nadzieję. Jak śmiecie? Ukradliście moje marzenia, moje dzieciństwo swoimi pustymi słowami, a jednak jestem jedną z tych, która miała szczęście – powiedziała aktywistka. – Ludzie cierpią. Ludzie umierają. Nasze ekosystemy są coraz bardziej zrujnowane. Jesteśmy na początku masowego wymierania, a wszystko, o czym możecie mówić, to pieniądze i bajki o wiecznym wzroście gospodarczym. Jak śmiecie? – dodała.  Chciałam zwrócić szczególną uwagę na słowa młodej aktywistki dotyczące kradzieży marzeń i dzieciństwa, w świetle tej wypowiedzi co mają powiedzieć niewolniczo pracujące gołymi rękami dzieci, wydobywające kobalt za dolara dziennie? Mówi się o przejściu na energię odnawialną by walczyć ze zmianami klimatycznymi tym czasem  w Republice Konga zatrudnia się więcej dzieci, które umieszcza się do tak zwanego „bieda szybu”  zwykłej dziury w ziemi nie spełniającej żadnych norm bezpieczeństwa, gdzie gołymi rękoma za pomocą metalowego prętu czy prostego narzędzia każe się dzieciom wydobywać surowiec.  Te dzieci nie krzyczą, że ktoś ukradł im marzenia i dzieciństwo, z resztą i tak by tego głosu nikt nie usłyszał.

Kongo jest źródłem około 70% światowych dostaw kobaltu, aby wyprodukować akumulator do samochodu elektrycznego potrzeba około 4kg tego surowca, jest to ponad 400 razy więcej niż potrzeba do wyprodukowania baterii do telefonu komórkowego.  Zatem moje pytanie, czyim kosztem świat przechodzi na energię odnawialną? Robi to rękami ponad 40 000 dzieci pochodzących z Republiki Kongo. Kopią one kobalt 12h dziennie nie mają ferii, wakacji, weekendów czy czasu wolnego tak jak my. Do kopalni wysyłane są nawet siedmio i ośmiolatki, a zdarza się, że spędzają w tunelach – „bieda szybach” całą dobę. W kongijskich kopalniach rzemieślniczych co roku ginie około 100 dzieci. Takie dane przedstawiają raporty UNICEF i Amnesty International, na które bardzo często powołują się europejscy komisarze, niestety jakimś dziwnym trafem o tym zapominają wspomnieć.

Samo wydobywanie kobaltu jest bardzo szkodliwe dla dróg oddechowych i skóry oraz ziemi i cieków wodnych w pobliżu kopalni. Pracownicy co dziennie są zmuszani do dotykania i wdychania toksycznego pyłu. Tu już europejskim komisarzom nie przeszkadzają zanieczyszczenia. To oczywiście szczyt hipokryzji i wybiórczego traktowania problemu zanieczyszczania środowiska oraz bezpieczeństwa i ludzkiego zdrowia. Wielokrotnie podkreślałam, że takie wybiórcze podchodzenie do tematu zanieczyszczenia klimatu może wskazywać na partykularne interesy i silny lobbing w strukturach europejskich przez firmy związane z branżą klimatyczną ale to temat na osobny artykuł. Tymczasem rzemieślnicze i nisko przemysłowe kopalnie zatrudniają około 12 000 000 osób czyli ponad 13% populacji kraju a pragnę przypomnieć, że w 2020 roku naukowcy z amerykańskiego centrum kontroli chorób powiązali wysoki poziom zanieczyszczenia środowiska z wadami rozwojowymi płodu. Dzieci górników z kopalni kobaltu częściej rodzą się z rozszczepieniem podniebienia i kręgosłupa, czy wadami kończyn.

Kiedy Greta Thunberg marzy o świecie wypełnionym samochodami elektrycznymi kongijskie dzieci kopią kobalt pod ziemią ryzykując własnym życiem i marzą o tym by pójść normalnie do szkoły. Kilka lat temu eksperci z Międzynarodowego Funduszu Walutowego przewidywali, że do 2025 roku światowa sprzedaż pojazdów napędzanych zieloną energią wzrośnie do 10 000 000 rocznie. Okazało się, że do 10 000 000 wzrosła ale do 2020 roku. Wzrost zapotrzebowania na kobalt to więcej dzieci w kopalniach. Ile kongijskich dzieci potrzeba by zaspokoić unijny rynek do 2035 roku, po wprowadzeniu zakazu sprzedaży samochodów spalinowych? To liczby zbyt bolesne by dzielić się z nimi nawet w tym artykule, ponieważ za każdą z cyfr stoi żywy człowiek, dziecko, wykorzystywane dla zadowolenia europejskich elit i skażonych eko-szaleństwem sumień.  Miejmy te treści przed oczami, kiedy kolejny raz usłyszymy unijnych hipokrytów wmawiających, że ratują świat. To nie ratowanie, to próba wydarcia jeszcze większej ilości naszych pieniędzy kosztem zdrowia i życia kilku tysięcy niewolniczo pracujących kongijskich dzieci, w niebezpiecznych kopalniach – bieda szybach w XXI wieku. Może gdyby wszystkich europarlamentarzystów, komisarzy i decydentów, którym marzy się zielona energia wysłać na miesiąc do kongijskich kopalni, by przekonali się jak wyglądają tamtejsze warunki pracy, jaki jest koszt ich chorych ambicji i interesów, to poniektórzy może opamiętaliby się i zaczęli dopuszczać do siebie myśli, że w Europie musi nastąpić zmiana, ale myślenia i odrodzenie serc spaczonych rządzą pieniądza i chorych ideologii. Czas się obudzić i spojrzeć na otaczający nas świat szerzej.